Oddali się pod opiekę św. Krzysztofa

Poniedziałek, 28 lipca 2008r.

 

Okolice kościoła świętego Krzysztofa były wczoraj oblegane przez samochody. Do Tychów zjechali kierowcy z całego Śląska, żeby poświęcić swoje maszyny. Doroczna uroczystość odpustowa ku czci patrona parafii i miasta, a także kierowców i zawodów związanych z podróżami, jest bowiem jedyną okazją do oddania pod opiekę tego świętego siebie i swojego pojazdu.

Wśród setek aut na ulicach Edukacji, Wyszyńskiego i Dąbrowskiego znalazły się także samochody strażackie, zabytkowe, a nawet motocykle i rowery. Biskup Gerard Bernacki kropił je wodą święconą przejeżdżając wzdłuż kolumny.

Cały artykuł dostępny jest tutaj.

 

 

Miasto zdecydowało się pomóc rodakom z Kazachstanu

Piątek, 25 lipca 2008r.

 

Po wielu miesiącach przemyśleń i przygotowań Tychy zdecydowały się na przyjęcie jednej rodziny polskiej z Kazachstanu. Padło na Natalię i Leonida Ochmanów, parę trzydziestolatków z dwojgiem dzieci w szkole podstawowej, z Czkałowa w północnym Kazachstanie. To drugie i trzecie pokolenie w tej rodzinie urodzone w tamtym kraju.

W latach 30. z Żytomierza i Kijowa zesłano tam Wróblewskich i Dobrowolskich, których dzieci poznały się na wygnaniu i pobrały. To byli dziadkowie Natalii Ochmanowej, państwo Wróblewscy. Z Żytomierza pochodzą też przodkowie jej męża, Leonida. Jedna z jego babć, Ochmanowa, była de domo Filarowska, druga - ze strony mamy - nazywała się Mościcka i wywodziła z Sulskich.

W obu rodzinach, mimo oderwania od korzeni, tradycje polskie były silnie kultywowane, a dzieci obowiązkowo wysyłane na lekcje języka polskiego do polskiego domu kultury. Cała rodzina Ochmanów, oczywiście, mówi po polsku, choć na co dzień chodziła do szkoły kazachskiej i kazachskiego języka musiała używać. Natalia i Leonid postanowili z tym zerwać i przenieść się do Polski. Uznali, że w Polsce ich dzieciom, a i im samym, będzie lepiej.

Wniosek o repatriację złożyli 6 lat temu, kiedy dzieci jeszcze nie chodziły do szkoły. Niestety, procedury i czas oczekiwania na zaproszenie wydłużał się. Dzieci musiały pójść do kazachskiej szkoły. Artiom ma dziś 12 lat, Kasia - 10. Artioma pasjonuje piłka nożna, Kasia od czterech lat chodzi na lekcje gry na fortepianie. Natalia Ochmanowa jest krawcową, Leonid Ochman - ślusarzem, ale pracował jako kierowca. Cała rodzina wprowadziła się do specjalnie przygotowanego dla niej mieszkania przy ul. de Gaulle'a.
Cały artykuł można przeczytać na stronie:
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/879008.html




Szybka kolej mniej się spóźni

Sobota, 19 lipca 2008r.

 

Szybka Kolej Regionalna z Tychów do Katowic wystartuje dopiero w połowie grudnia, a nie 1 września, jak pierwotnie planowano.

- Niestety, pogłoski o tym, że Polskie Linie Kolejowe, wbrew wcześniejszym deklaracjom, nie są w stanie przygotować linii, okazały się prawdziwe - wzdycha członek zarządu województwa śląskiego Piotr Spyra.

Opóźnienie spowodowane jest remontem torowisk, które PKP rozpoczęły w okolicy Brynowa i Ligoty.

Karol Trzoński, dyrektor PLK w Katowicach, tłumaczy, że już po uzgodnieniu rozkładu jazdy i daty pierwszego przejazdu szybkiego pociągu Flirt na tej trasie, jego firma otrzymała ok. 20 mln euro z unijnych funduszy na remonty. Rozpoczną się w połowie września. - Musimy wykorzystać te pieniądze w tym roku - wyjaśnia Trzoński.

Teoretycznie Szybka Kolej Regionalna mogłaby wystartować w ustalonym ledwo cztery miesiące temu terminie. Tyle, że szybka byłaby tylko z nazwy. Na pewnych odcinkach nowoczesne Flirty kursowałyby z prędkością nie 120 km na godz. ale... 20 km. na godz. - Dalibyśmy klientowi produkt, a po dwóch tygodniach musielibyśmy go odebrać - dodaje Karol Trzoński.

Dlatego PLK zaproponowało, by start szybkiej kolei przesunięto aż o rok, do września 2009 roku. Na takie rozwiązanie nie zgodził się ani zarząd województwa, ani władze Tychów, które ustaliły już cenę bibletu (3 zł w okresie promocji, potem 3,20 zł)

Szybka koleje wystartuje dopiero 14 grudnia, czyli w pierwszym dniu obowiązywanie nowego rozkładu jazdy. - Ubolewamy z tego powodu - mówi Henryk Borczyk, wiceprezydent Tychów.

Cały artykuł można przeczytać na stronie:
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/877097.html


Są listy przyjętych do szkół ponadgimnazjalnych

Piątek, 4 lipca 2008r.

 

W nowym roku szkolnym do tyskich szkół ponadgimnazjalnych trafi ok. 300 uczniów mniej niż w minionym. Placówki oświatowe dosięgnął niż demograficzny. Nawet wiodący prym wśród tyskich liceów "Kruczek" nie uruchomi we wrześniu jednego oddziału, choć jak zwykle został zasypany podaniami.

- Jesteśmy przede wszystkim zmartwieni naborem do szkół zawodowych i techników. Pozostaje w nich wciąż bardzo dużo wolnych miejsc - przyznaje Krystyna Solarek, zastępczyni dyrektora Miejskiego Zarządu Oświaty w Tychach. Jak podkreśla, istnieje spore ryzyko, że część oddziałów w ogóle nie będzie otwarta. Do zagrożonych kierunków należą m.in. technik budownictwa i technik małej architektury w Zespole Szkół nr 5. Inne zostaną uruchomione, ale będą mniej liczne, niż przewidywano.

- Nie wiem na co czeka młodzież, która nie została nigdzie przyjęta - dziwi się Solarek. - To uczniowie ze średnią ok. 50 punktów. Z powodzeniem mogliby się dostać do szkół zawodowych na takie specjalizacje, jak np. fryzjer, murarz, kucharz małej gastronomii czy mechanik samochodowy.

Cały artykuł do pobrania: http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/871176.html





Flirt szybki i tani

01.07.2008

Ustalono cenę za przejazd Szybką Koleją Regionalną, jaka na trasie Tychy-Katowice ma ruszyć

1 września. Na początek będzie to 3 zł za bilet wspólny na autobus, (trolejbus) i pociąg. A to oznacza, że wystarczy w dowolnym miejscu w Tychach wsiąść w autobus, przesiąść się na pociąg typu Flirt do Katowic i za wszystko zapłacić jedynie 3 zł. Bilet miesięczny będzie kosztował 95 zł. To ceny promocyjne. Potem cena biletu jednorazowego do Katowic podskoczy do 3,20 zł, a miesięcznego do 105 zł.

SKR ma pokonywać trasę w 25 minut. Dziś za 40-minutową jazdę do Katowic zwykłym autobusem tyszanie płacą 2,90 zł, a pośpiesznym - 4,20 zł.

 

JOL  -  POLSKA Dziennik Zachodni




Szybka Kolej Regionalna będzie, ale nie taka, jak zapowiadano

13.06.2008

Nowe pociągi Szybkiej Kolei Regionalnej wjadą na takie tory, jakie są. Ich remont musi poczekać może nawet do roku... 2020. Odnowiona zostanie tylko trakcja. Takie informacje uzyskaliśmy w biurze prasowym Polskich Linii Kolejowych.
  Kiedy przed rokiem pojawiła się kwestia Szybkiej Kolei Regionalnej łączącej Tychy z Katowicami i Sosnowcem, wydawało się, że stare perony i zarośnięte tory w tyskim wykopie przejdą prawdziwą metamorfozę na przyjęcie nowiutkich, nowoczesnych pociągów o obiecującej nazwie Flirt. Kiedy jednak wiosna minęła już półmetek, a w wykopie kolejowym żadnych poważniejszych robót nie było widać, można było powątpiewać w dotrzymanie terminu 1 września na uruchomienie tego przedsięwzięcia. Okazuje się jednak, że lada dzień wkroczą robotnicy i zajmą się wymianą sieci trakcyjnej.

- Zakres robót przewidzianych na odcinek Ligota-Tychy obejmuje demontaż starej sieci, montaż konstrukcji wsporczych dla nowej oraz prace elektroenergetyczne - tłumaczy Jacek Karniewski, rzecznik Polskich Linii Kolejowych. - Przebudowa 23-kilometrowej trakcji elektrycznej jest niezbędna, bo ta, która jest, pochodzi z lat sześćdziesiątych. Same tory nie są jeszcze najgorsze. Do wymiany kwalifikuje się jedynie odcinek Katowice - Katowice Ligota. Tam planujemy wymianę nawierzchni torowiska oraz modernizację przejazdu i przejścia przez tory. To się zacznie w sierpniu.

Dworce nie wypięknieją. Przewiduje się tylko kosmetyczne poprawki. Coś, co rzecznik PLK określił jako estetyzację.

- Nic z grubszych robót na tym odcinku się nie będzie robić, bo wejdzie on w kontrakt unijny na modernizację linii E65, od Katowic przez Zebrzydowice, Zwardoń, aż do granicy państwa - zapewnił. - Wtedy przyjdzie czas na poważne prace obejmujące może nawet zmianę osi torów.

Kiedy? To, niestety, odległa przyszłość: lata 2010-13, a może nawet 2015-20. W tej chwili priorytetem jest bowiem odcinek Opole-Katowice-Kraków, który powinien być gotów na Euro 2012.

Kiedy już jednak przyjdzie kolej na E65 i kontrakt na modernizację tego odcinka zostanie zrealizowany, to pociągi będą tu mogły rozwijać prędkość nawet 160 km/godz. Niestety, nie dotyczy to Szybkiej Kolei Regionalnej. Ta ma jeździć szybko, ale nie aż tak. Dla niej mówi się o prędkości 100-120 km/godz. Wystarczy, by - jak nas zapewnił rzecznik PLK - dojazd do Katowic w 25 minut był gwarantowany.

- Tory mają być przystosowane do prędkości rozkładowej, czyli bez ograniczeń - powiedział. - W tej chwili na odcinku Katowice - Katowice Ligota pociąg musi zwolnić nawet do 40 km/godz. Tego po modernizacji nie będzie. W 25 minut pociąg spokojnie przejedzie z Tychów do Katowic.

Początkowo Flirt zatrzymywał się będzie tylko na istniejących już stacjach: Tychy Miasto, Tychy Zachodnie i Tychy Główne. - Budowa trzech nowych jest rozważana i będzie realizowana w miarę pozyskiwania środków unijnych do roku 2010 - powiedziała Aleksandra Cieślik, rzecznik Urzędu Miasta Tychy. - Przygotowaliśmy wstępne studium wykonalności tego zadania. To jest taki dokument, który określa, jak będą wyglądać nowe perony, ile ich będzie, jaki jest koszt modernizacji i budowy. Złożyliśmy go w Urzędzie Marszałkowskim. Już przeszedł ocenę formalną, teraz oceniany jest merytorycznie. Wynik tej oceny ma być znany do końca czerwca. Wtedy się okaże, czy będziemy mogli przystąpić do opracowania projektu, na który w Regionalnym Programie Operacyjnym mamy zarezerwowane 10 milionów złotych.

Jeśli wszystko dobrze pójdzie to nowymi stacjami będą: Tychy Lodowisko, Tychy Bielska i Tychy Grota-Roweckiego. Z nowymi przystankami czy bez, miasto zobowiązało się tak dopasować komunikację miejską, by każdy mógł bez problemów dojechać na wybrany pociąg. Władze zapewniają, że ze swej są już do tego przygotowane.

Cały artykuł można przeczytać tutaj:

http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/863442.html








Handel - Zdrowie 1:1 2008.06.05
Tyscy radni nie ustępują w walce o zdrową żywność w szkolnych sklepikach


Bartek, jak każde dziecko, chipsy lubi. Rodzice dbają jednak, żeby nie jadł ich zbyt często (fot. Joanna Nowicka)
Radni postanowili zaskarżyć do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego decyzję wojewody znoszącą ich zakaz sprzedaży chipsów, kolorowych napoi gazowanych i innych niezdrowych i tuczących produktów. Słodkie napoje, najtańsze słodycze, chipsy, drożdżówki, to standardowe zaopatrzenie większości szkolnych sklepików. Po każdym dzwonku na przerwę ustawia się do nich długa kolejka dzieci.
Urszula Paździorek-Pawlik, lekarka i tyska radna, chciała, by w tym mieście szkolne sklepiki sprzedawały tylko zdrową żywność. Przekonała do tego pozostałych radnych. W marcu radni przyjęli uchwałę, która zmusiłaby prowadzących sklepiki do rezygnacji z chipsów i zastąpienia słodkich, gazowanych napoi, sokami i wodą mineralną.

Chipsy w sądzie
Uchwała nie weszła w życie, bo prawnicy Urzędu Wojewódzkiego, uznali ją za naruszającą swobodę gospodarczą. Kilka dni temu temu radni postanowili zaskarżyć decyzję wojewody do WSA.
- Jestem bardzo ciekawa co zrobi sąd - zastanawia się Urszula Paździorek-Pawlik. - Jesteśmy bardzo zaskoczeni stanowiskiem. Przecież chodzi o zdrowie dzieci. Wydaje mi się, że swoboda gospodarcza nie powinna być tak szeroka, by szkodzić innym.
Poza czekaniem na orzeczenie WSA radni postanowili rozmawiać z dyrektorami szkół, by przekonali sklepikarzy, że w szkolnych sklepikach powinno się sprzedawać tylko zdrową żywność i napoje. W planach jest też organizacja festynów, których zadaniem jest przekonywanie dzieci i młodzieży do zdrowego żywienia.

Wystarczyła rozmowa
Tą drogą poszedł Zgorzelec i od roku ma sklepiki wolne od bezwartościowych, kalorycznych bomb, których jedzenie powoduje otyłość i choroby.
- Burmistrz porozmawiał z dyrektorami szkół, a oni z ajentami sklepików i to wystarczyło - mówi Roman Latosiński, naczelnik wydziału promocji i współpracy z zagranicą. - Nie mieliśmy żadnych protestów ze strony sklepikarzy.
- Wiemy, że tak można, ale co uchwała to uchwała - uważa dr Paździorek-Pawlik. - Ajenci muszą się podporządkować.
Jolanta Szymczyk-Przewoźna,

Po prawko do Tychów

2008-05-15 21:19:23

 

Ulice Tychów pełne aut z L-ką na dachu, a w autach kursanci z Bielska, Kielc, Chrzanowa, Wadowic. Pielgrzymki po prawo jazdy ciągną do miasta , bo drogi tam ponoć mniej kręte , skrzyżowania nie tak skomplikowane , jezdnie szerokie. Od Małopolski po Świętokrzyskie niesie się sława miasta jako placu manewrowego.  Dlaczego kursy prawa jazdy w Tychach są tak popularne?

 

Oddział WORD-u w Tychach przeżywa prawdziwe oblężenie kursantów, którzy na egzamin dojeżdzają nawet kilkadziesiąt kilometrów.

Jarosław Paul, kierownik oddziału WORD w Tychach: Przyjeżdżają ludzie z okolic podkrakowskich, z Bielska Białej, no mamy też i ludzi z kieleckiego.

Z daleka, czy z bliska - przybywają w jednym celu, aby zdać egzamin. Ale dlaczego akurat w Tychach? Mariusz Hajda, instruktor: bo łatwiej, łatwiejsza infrastruktura drogowa, mniejszy ruch, nie stoi się w korkach, tak wszyscy mówią i kursanci wolą dojechać na egzamin.

Jolanta Wymagała, zdająca egzamin: Uważam, że w sumie jest tutaj najlepiej, w Katowicach są tramwaje i ronda trudniejsze, w Tychach jest najłatwiej.

 Jeszcze więcej plusów tyskiej infrastruktury widzi Aleksandra Cieślik, rzecznik miejscowego magistratu: Tychy znane są z tego, że mają szerokie ulice najczęściej dwa pasy w każdą stronę, dużo miejsc parkingowych, więc nie należy się dziwić, że tych "elek" na naszych ulicach jest naprawdę sporo.

Sporo "elek" na ulicach, to często sporo utrudnień dla innych uczestników ruchu drogowego.

Tomasz Radecki, kierowca: Staram się nie trąbić, ale ogólnie rzecz biorąc troszkę to nerwów pochłania.

Wysoka popularność tyskiego ośrodka wśród kursantów nie wiąże się ze szczególnie wysoką zdawalnością. W Tychach, Krakowie, czy Katowicach kto umie jeździć egzamin zda, choć szerokie ulice i dobre oznakowania, mogą w tym pomóc.

Cały materiał można zobaczyć:

http://www.tvs.pl/informacje_video/353/




Gimnazjum nr 4 postarało się o sztandar

16.05.2008

Po dwóch latach od nadania szkole imienia kardynała Stefana Wyszyńskiego przyszedł czas na sztandar. Kosztował około 6.000 zł i powstał w krakowskiej pracowni hafciarskiej Janiny Piżl. - Pracowni haftujących sztandary jest w Polsce wiele. Wybraliśmy krakowską, ponieważ na swoim koncie ma dużo prac z wizerunkami. Widzieliśmy w jej wykonaniu sztandar dla szkoły im. Jana Pawła II, widzieliśmy sztandar z portretami Czarnieckiego, Sobieskiego, a także Wyszyńskiego. Uznaliśmy, że podobizna była dobrze uchwycona i to zdecydowało o naszym wyborze tej, a nie innej pracowni - tłumaczy dyrektor Mirosława Gawlik.

Delegacja ze szkoły pojechała do Krakowa z gotowym projektem. Na miejscu okazało się jednak, że szkoła chciała za dużo kolorów. Bo i ecru, i niebieski, i czerwony, i złoty. Hafciarka, która jest jednocześnie artystą plastykiem, odjęła ecru. Do reszty nie miała zastrzeżeń. Na jednej stronie sztandaru miał być wizerunek patrona w otoczeniu czterech orłów tysiąclecia oraz nazwa szkoły, na drugiej - standardowo - orzeł w koronie na czerwonym tle oraz napis: "Bóg. Honor. Ojczyzna".

Cały artykuł można przeczytać na stronie http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/853555.html






Miasto wprowadza nowy sposób opieki nad ludźmi starszymi

09.05.2008

Po raz pierwszy starzy, schorowani i opuszczeni tyszanie mogą wybierać pomiędzy tradycyjnym domem starców a tzw. mieszkaniem chronionym w normalnym budynku komunalnym.

Takie mieszkanie pojawiło się przy ulicy Charlesa de Gaulle'a. Każdy z jego lokatorów będzie miał własny pokój, wspólną kuchnię i jadalnię oraz toaletę.

Nowe mieszkanie zajmą trzy kobiety. Dwie już mają po osiemdziesiątce, jedna - prawie 75. Wszystkie od dawna są podopiecznymi Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Bez stałej opieki pracownika socjalnego sobie nie radzą. Dwie już nawet złożyły wnioski o miejsce w Domu Pomocy Społecznej. Usłyszawszy o nowej formie opieki nad takimi osobami jak one, zgodziły się od razu na przeprowadzkę. Jedna tym chętniej, że mieszka na osiedlu F. Pozostanie więc w tej samej części miasta, blisko sąsiadów.

W mieszkaniu przy ulicy de Gaulle'a będą miały do dyspozycji opiekunkę przez osiem godzin dziennie. W soboty i niedziele nieco krócej, ale za to wtedy ugotuje im obiad na miejscu. W pozostałe dni tygodnia obiady będę dowożone. Będą mieć jednak przede wszystkim siebie. Połączą swoje samotności. Będzie im raźniej. - Mieszkanie chronione powstaje właśnie z myślą o przełamaniu samotności ludzi w podeszłym wieku i stworzeniu możliwości wzajemnego wspierania się i wspólnego pokonywania trudności życiowych - mówi Dorota Kaniewska, kierownik Działu Osób Starszych i Niepełnosprawnych w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. - Ponadto takie mieszkanie pozwala na funkcjonowanie w integracji ze społecznością lokalną.

Cały artykuł można przeczytać na stronie:

http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/850228.html






We wszystkich sklepikach szkolnych ma być sprzedawana tylko zdrowa żywność

04.04.2008

Soki owocowe i woda mineralna zamiast barwionych napojów gazowanych, zdrowa czekolada zamiast pustych kalorii w postaci ziemniaczanych przekąsek i nafaszerowanych karmelem batoników, świeże kanapki zamiast odgrzewanych w mikrofalówkach hamburgerów - tak radni miejscy widzą od teraz zawartość półek sklepików we wszystkich tyskich szkołach. Już przegłosowali uchwałę w sprawie upowszechniania zasad prawidłowego żywienia wśród dzieci i młodzieży na terenie gminy. Wkrótce ma przyjść pora na czyny.

Wojnę "żywności śmieciowej" wypowiedziała radna Urszula Paździorek-Pawlik.

- Jako lekarz spotykam się z tym problemem wśród dorosłych, jednak w ich przypadku jest to już kwestia leczenia i zatrzymywania często bardzo zaawansowanych procesów. Dlatego liczy się profilaktyka. Trzeba zacząć w jak najmłodszym wieku - zastrzega na wstępie.

Statystyki, którymi się podpierała przekonując radę do zainicjowanego przez siebie projektu, były rzeczywiście alarmujące. W ciągu 20 lat zapadalność na otyłość wśród dzieci wzrosła ponad trzykrotnie, już 16 proc. z nich w Polsce cierpi na nadwagę.

Największa nadzieja jest pokładana w dyrektorach szkół, z którymi projekt uchwały został wcześniej przedyskutowany.

Więcej w wydaniu elektronicznym:
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/837130.html



Ruszyła kampania „sKUPmY się na problemie”

04.04.2008

W dwunastu miejscach miasta, najbardziej ulubionych do spacerów z psami, 1 kwietnia pojawiły się tzw. stacje na psie nieczystości. W ten sposób miasto zainaugurowało kolejną kampanię społeczną, tym razem pod wielce wymownym hasłem "sKUPmY się na problemie". Tym problemem są oczywiście psie odchody, którym nie daje rady nawet codzienna praca specjalnego odkurzacza. Bo nigdy nie będzie czysto tam, gdzie wszyscy brudzą, a tylko jeden sprząta.

Kampania jest jakby realizacją podjętej przed dwoma laty uchwały o utrzymaniu czystości i porządku zobowiązującej właścicieli psów do sprzątania po nich. Wspomniane stacje mają to ułatwić. Każda z nich składa się z pojemnika na woreczki (biodegradowalne!) Nie będą, jak foliowe jednorazówki, zalegać latami w przyrodzie) oraz kosza. Obsługa urządzenia jest bardzo prosta, a dla tych, którzy po raz pierwszy sięgną po woreczek, wszystko jest pokazane na rysunkach.

- Wspaniały pomysł! - pochwaliła Małgorzata Soćko, pani 6-letniego wilczura wabiącego się Elfi, która z pewnej odległości przyglądała się inauguracji kampanii.

 
 
 
Inauguracja była bowiem dla dzieci pierwszą z zaplanowanych lekcji na temat odpowiedzialności za swojego psa. Wzięło w niej udział około pół tysiąca uczniów tyskich szkół. Jako pierwsze zobaczyły jak posługiwać się dystrybutorem woreczków i jako pierwsze zobaczyły główną atrakcję wspomnianego cyklu spotkań: pokaz umiejętności policyjnego psa do zadań specjalnych. Kolejne spotkanie odbędą się już 10 kwietnia, w SP nr 5 oraz SP nr 3. Do tego dojdzie konkurs literacki i plastyczny dla dzieci na temat "Zwierzę moim przyjacielem".Organizatorzy słusznie myślą, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.
Cały artykuł można przeczytać: http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/837113.html





Remont lodowiska do stycznia 2009

28.03.2008

Po wycieku amoniaku z instalacji chłodzenia lodowiska latem 2005 roku, system został zmieniony na ekologiczny. Był to, jak się okazuje, początek wielkiego liftingu, jakiemu ma zostać poddany jeden z najstarszych już teraz obiektów sportowych w mieście. Po wypadku rozważana była nawet koncepcja budowy nowego lodowiska.

- Koszt takiej inwestycji wyniósłby ponad 50 milionów złotych, podczas gdy generalny remont i modernizacja istniejącego ma się zamknąć kwotą niecałych 28 milionów. Dlatego miasto zdecydowało się na ten drugi wariant - mówi Aleksandra Cieślik, rzeczniczka prasowa tyskiego magistratu.

Roboty zaczęły się jeszcze w trakcie sezonu (umowa z wykonawcą została podpisana w lipcu 2007 r.). W tym czasie remontowana była część widowni i zaplecza. Po ostatnim meczu GKS, taflę rozmrożono, a od wtorku lodowisko zostało zamknięte. Swoje biura opuszczają nawet pracownicy Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, przenosząc się na czas remontu na stadion przy ul. Edukacji, boisko na Andersa czy do Paprocan. Tymczasowa siedziba dyrekcji MOSiR urządzona została na ul. Sikorskiego 110.

Zakres robót jest tak szeroki, że z dawnego lodowiska pozostanie praktycznie tylko skorupa murów i to też odnowiona. Całe wnętrze zostanie zmodernizowane i wyposażone na nowo. Projekt przewiduje m.in. naprawę ścian filarów zewnętrznych, wzmocnienie i zabezpieczenie konstrukcji dachu. Kiedy lodowisko było budowane, modne były drewniane boazerie i wykończenia ścian. Teraz one stąd znikną. Podobnie z drewnianymi siedziskami na widowni, które zastąpią unoszone krzesełka. Wszystkie instalacje oraz okna i drzwi będą nowe, zmienione schody, balustrady, zmodernizowane wc, szatnie, biura itp. Wokół tafli staną profesjonalne bandy wraz z ławkami dla zawodników i trenerów. W hali będzie lepsze oświetlenie, wymienione zostaną zegary, zainstalowany monitoring wizyjny. Obiekt - co bardzo ważne - zostanie dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych.

Cały artykuł dostępny na stronie:

http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/834299.html






Od przyszłego roku sześcioletnie dzieci mają zacząć naukę w szkole

28.03.2008

Reforma puka do drzwi, a zarządzający oświatą w gminach mają więcej niewiadomych niż danych.

Minister edukacji Katarzyna Hall chce posłać sześciolatki do szkoły. Jeśli spełnią się te zapowiedzi, od września 2009 naukę w klasie pierwszej szkoły podstawowej rozpocząłby pierwszy rocznik sześciolatków. Jednocześnie obowiązkową zerówką objęci zostaliby ich młodsi o rok koledzy, czyli dzieci urodzone w 2004 roku. Obniżenie wieku szkolnego oraz upowszechnienie opieki przedszkolnej ma być najtańszym, najskuteczniejszym i najprostszym sposobem na wyrównanie szans edukacyjnych. Mówi się, że projekt ustawy o reformie oświaty może zostać poddany pod głosowanie w Sejmie do końca roku.

To dzieje się na górze. Na dole, czyli w gminach prowadzących placówki, które mają zostać poddane reformie na razie niewiele na temat wiadomo.  

- Rodzice, według naszego rozeznania, nie są zainteresowani wcześniejszym posyłaniem dzieci do szkoły. Może sporadycznie. Na razie skupiają się na zapisywaniu ich do przedszkola - mówi Dorota Gnacik, dyrektor Miejskiego Zarządu Oświaty w Tychach.

W mieście funkcjonują 22 przedszkola publiczne i 5 niepublicznych, do których uczęszcza około 2.700 dzieci. Nie dla wszystkich starcza miejsc. Dlatego część oddziałów zerowych już przeniesiono do szkół, a następne trafią tam we wrześniu. Od ubiegłego roku zerówki, obowiązkowe dla sześcioletnich dzieci, funkcjonują w SP 17, 36, 37. Dołączyły do tych w "Jedynce" i "Jedenastce", dla których przedszkola już od wielu lat wynajmowały tam pomieszczenia. We wrześniu zerówki będą miały także: SP 3, SP 7, SP 8 i SP 22. Miejsc potrzeba dla ponad tysiąca sześciolatków. Rodzice mogą wybierać (ale tylko do 31 marca, bo kończą się zapisy!, szczegóły str. 3), czy chcą posłać dziecko do zerówki w przedszkolu czy w szkole.

- Program wszędzie obowiązuje ten sam. Jest czas na naukę i na zabawę. Są natomiast różnice w wyposażeniu i warunkach lokalowych. Najlepsze mają zerówki w szkołach. Są to zwykle pomieszczenia w wydzielonych miejscach budynków szkolnych - dodaje Gnacik.

Alicja Piwowarczyk ze swoją zerówką, którą przyjęła pod dach SP 36, zajmuje dawną salę do ćwiczeń korekcyjnych. Mieści się na parterze naprzeciwko pokoju nauczycielskiego, przez ścianę sąsiaduje z jadalnią stołówki.

- Wszystko mamy pod ręką, a jednocześnie jesteśmy trochę poza głównym traktem szkolnym. Kiedy chcemy, przyjmujemy gości, bo uczniowie do nas także zachodzą. Ale i mamy tu spokój do nauki - mówi wychowawczyni.

Plusem tego, że to szkoła są dodatkowe zajęcia: kółko czytelnicze, angielski, przyroda, zabawy na sali gimnastycznej. Sześciolatki mające kontakt ze starszymi kolegami stają się śmielsze, potrafią lepiej nawiązywać kontakt z innymi dziećmi, szybciej, zdaniem wychowawczyni, się uspołeczniają.

Więcej w wydaniu elektronicznym Dziennika Zachodniego:

http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/834297.html






Państwowe domy dziecka do likwidacji

26.03.2008

Zaledwie kilka placówek opiekuńczo-wychowawczych z siedemdziesięciu trzech zarejestrowanych w województwie śląskim jest przygotowanych do działalności według norm sugerowanych przez struktury unijne. - Kolejnych dziesięć uzyskało zezwolenia warunkowe - tłumaczą w biurze prasowym wojewody śląskiego.

Zgodnie z zaleceniami dzieci opuszczone przez rodziców powinny uczyć się życia w małych społecznościach, a nie jak do tej pory w molochach.

W Tychach zalecenia unijne wdrażają od trzech lat. Dawny dom dziecka został zastąpiony przez mieszkania usamodzielniające dla wychowanków powyżej 15. roku życia, mieszkania rodzinkowe dla dzieci i młodzieży w wieku od 7 do 18 lat. Uzupełnieniem są lokale interwencyjne wykorzystywane w sytuacjach kryzysowych oraz chronione, zagospodarowane z myślą o dorosłych wychowankach. Najmłodsze dzieci trafiają do pogotowia rodzinnego.

Szyld z napisem "dom dziecka", został zastąpiony przez "placówkę opiekuńczo-wychowawczą". Powstały też nowe zasady i reguły dostosowane do mniejszej grupy wychowanków. Ich zachowanie jest stale kontrolowane.

W jednym z tyskich mieszkań jest osiem dziewcząt. - Jestem zadowolona. Gdybym została w starym domu dziecka, pewnie nigdy nie skończyłabym szkoły. Razem uciekaliśmy z lekcji. Wszystko było inne. A tutaj? Wzajemnie się mobilizujemy, bo za karę można na przykład stracić część kieszonkowego - mówi 15-letnia Ewa. Dziewczyny dostają co miesiąc po 25 zł na własne wydatki i trzy razy w roku po 120 zł na ciuchy, co chętnie wydają na wyprzedażach.

Ich ulubionym miejscem w M-4, które zajmują od kilku miesięcy jest kuchnia.

- Na zakupy idziemy z długą listą, każdemu kupujemy na co ma ochotę. Kłopoty mamy głównie z telewizorem, bo każda chce oglądać inny film - śmieje się Asia.

Dziewczęta są pod stałą opieką wychowawców prowadzących, którzy nie kryją, że dzięki temu systemowi dzieciaki są pod stałą opieką. Na jednego opiekuna przypada zaledwie dwóch wychowanków. - Dzięki takiemu rozwiązaniu możemy dziewczynom pokazać jak funkcjonuje dom. Same gotują sprzątają, piorą, muszą oczyścić szafki z kurzu, zwyczajnie ogarnąć mieszkanie. Kiedy nas opuszczają są lepiej przystosowane do życia. Potrafią zadbać o swoje sprawy w urzędzie - mówi opiekująca się grupą dziewcząt w systemie zmianowym, Justyna Zabielska.

cały artykuł można przeczytać tutaj:

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/833446.html





HOKEJ O złoto i fortunę

14.03.2008

Dziś o godz. 19.15 rozpoczyna się rywalizacja o złoty medal w hokejowej ekstralidze. W finale, będącym powtórką potyczek z 2006 r., zagrają dwa najlepsze zespoły rundy zasadniczej czyli GKS Tychy i Cracovia Comarch. Drugi mecz odbędzie się także w Tychach w sobotę o godz. 20.15.

- To nasz czwarty finał z rzędu, ale ciśnienie przed meczami o złoto zawsze rośnie. Na takie spotkania nie trzeba nikogo specjalnie mobilizować. Każdy z chłopaków chce się pokazać z jak najlepszej strony i zostawić na lodzie "serducho". Wszyscy marzymy, żeby po trzech latach tytuł mistrzowski znów wrócił do Tychów - powiedział trener GKS Wojciech Matczak.

Szkoleniowiec tyszan cieszy się, że w tym sezonie w zespole nie ma takiej plagi kontuzji jak przed rokiem. W meczach z Cracovią nie zagra Mariusz Justka, który w tym sezonie nie pojawi się już na tafli. Lekarze starają się natomiast przywrócić do zdrowia kontuzjowanego Robina Bacula i jest szansa, że Czech wyjedzie na lód we wtorek w trzecim spotkaniu tych drużyn w Krakowie. W ekipie "Pasów" w finale zabraknie natomiast od %07dawna narzekającego na uraz Mariusza Dulęby.

Artykuł można przeczytać tutaj:

http://tychy.naszemiasto.pl/sport/829242.html





Podpis z komputera

14.03.2008

Rozmowa z Sebastianem Wiką, szefem wydziału informatyki tyskiego magistratu

Polska Dziennik Zachodni: Elektroniczna Skrzynka Podawcza w Urzędzie Miasta w Tychach to kolejna nowość i ułatwienie w życiu, bo wszelkie pisma będzie można wysłać, nie ruszając się z domu. Problem w tym, że dla skorzystania z tego ułatwienia potrzebny będzie elektroniczny podpis. Jak go zdobyć?

Sebastian Wika: W jednym z centrów certyfikacji elektronicznej. Ja wiem o trzech: Unizeto w Szczecinie, Sigillum w Warszawie i Krajowa Izba Rozliczeniowa w Warszawie. Wszystkie jednak mają swoje przedstawicielstwa w każdym województwie.

 

PDZ: Ile to kosztuje?

SW: Kwalifikowany podpis elektroniczny, czyli taki traktowany na równi z podpisem składanym osobiście (a tylko taki w tym przypadku wchodzi w grę) to wydatek około 300 zł. W Krajowej Izbie Rozliczeniowej jest to dokładnie 361,12 zł (z czytnikiem) i 302,56 zł bez czytnika. Specjalny czytnik jest niezbędny wtedy, gdy nasz komputer go nie posiada.

Podpis jest ważny przez rok. Za dodatkową opłatą można sobie zagwarantować ważność na dwa lata. Wtedy jego koszt zwiększa się jeszcze o około 70 zł.

PDZ: W jakiej formie dostaje się taki podpis?

SW: Wydawany jest na takiej samej karcie chipowej, jaką posługujemy się, korzystając ze służby zdrowia. Jest to tzw. karta kryptograficzna.

PDZ: Jak się nią należy posłużyć?

SW: Kiedy już pismo jest gotowe, wychodzimy z edytora tekstowego, czyli programu służącego do pisania, i przechodzimy do specjalnej aplikacji do podpisywania dokumentu. Aplikacja nawiązuje połączenie z kartą kryptograficzną znajdującą się w czytniku i sięga po certyfikat, którym wykonany zostanie podpis elektroniczny. Wtedy pozostaje nam już tylko potwierdzić chęć podpisania dokumentu poprzez wprowadzenie kodu PIN, który znamy tylko my. W elektronicznym podpisie zawarta jest informacja o osobie podpisującej, którą adresat dokumentu może odczytać.

Całą rozmowę można przeczytać tutaj:

http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/829110.html






Teleinformatyczne Centrum Bezpieczeństwa już działa

14.03.2008

Siedziba TCB mieści się w budynku przy komendzie straży pożarnej, ale dodzwonimy się tam wybierając numer alarmowy straży miejskiej (986). Do mieszczącego się w nim centrum monitoringu, w którym na zmianę dyżurują funkcjonariusze SM, trafia w tym momencie obraz z pięciu kamer przemysłowych zamontowanych w strategicznych miejscach na terenie Tychów. Trzy z nich znajdują się przy dworcu kolejowym. Jedna stacjonarna - wewnątrz budynku, dwie obrotowe - na zewnątrz. Pozostałe znalazły się na rondzie przy hotelu Tychy oraz w okolicach banku PKO i hipermarketu Real.

W trakcie zamiany ze stacjonarnej na obrotową jest kamera na starym Rynku. W najbliższym czasie kolejna powinna zostać podpięta na lodowisku i budynku Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej.

Budżet na 2008 r. przewiduje zakup kolejnych 2-3 kamer. Docelowo ma się ich pojawić ok. 40.

Cały artykuł do pobrania:

http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/829107.html






Stracą koncesje?

14.03.2008

Właścicielom trzech punktów sprzedaży alkoholu grozi utrata koncesji za łamanie prawa. We wszystkich trzech nieletni bez trudu kupili piwo.

Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałania alkoholizmowi z roku 1982, w art. 15, mówi jasno o zakazie sprzedaży alkoholu osobom do lat 18 (w tym samym miejscu ustawa zabrania też sprzedaży alkoholu na kredyt lub pod zastaw).

Ustawa ustawą, a w praktyce bywa różnie. Podczas ogólnopolskiej kampanii "Tajny agent" w roku 2006, do której przyłączyły się Tychy, okazało się, że 1/3 sprzedawców nie pyta o dowód, nie weryfikuje wieku klienta. Przekonali się o tym osobiście wysłannicy urzędu, którzy sprawdzali, jak w praktyce respektowane jest prawo. Wszyscy oczywiście byli pełnoletni, ale raczej wyglądali na młodszych. Nie można było mieć pewności, że skończyli 18 lat, a jednak w wielu punktach nikt ich o dowód tożsamości nie poprosił.

 

To był tylko rekonesans. Bez konsekwencji dla właścicieli lokali. Zostali jednak zapamiętani i w sierpniu 2007 r., kiedy na obchód lokali wybrali się członkowie komisji ds. rozwiązywania problemów alkoholowych wraz z policjantem po cywilu, zwrócili uwagę przede wszystkim na tamte miejsca. Nie stosowali prowokacji. Byli tylko obserwatorami. I wtedy przyłapano jednego ze sprzedawców.

Cały artykuł można przeczytać tutaj:

http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/829105.html





Karta uczy dyscypliny

11.03.2008

Od roku czytelnicy w Tychach do biblioteki chodzą z plastikowymi kartami podobnymi do tych, z jakimi idzie się do lekarza.

Tradycyjnych kart książki nie ma już w wielu placówkach. Zastąpiły je komputery i czytniki oraz karty z osobistym numerem. Tychy - bodaj jako jedne miasto w woj. śląskim - mają karty plastikowe.

Elektroniczna karta to same korzyści. Przede wszystkim ułatwia pracę bibliotekarzom. Teraz - jak w supermarkecie - można odnotować wypożyczenie książki z wszystkimi danymi jednym kliknięciem. Inna korzyść to dyscyplinowanie czytelników. Elektroniczny system sam przypomina o zbliżającym się terminie zwrotu książek. - Jedni przychodzą wtedy książkę zwrócić, inni przedłużają wypożyczenie - mówi Dorota Łukasiewicz-Zagała, dyrektor MBP w Tychach. - Krótko mówiąc, mamy lepszą kontrolę nad zbiorami. 

Cały artykuł można przeczytać:

http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/827733.html                




Sześciolatki już chodzą do szkoły

05.03.2008

W przyszłym roku obowiązek szkolny ma objąć sześciolatki. W Ministerstwie Edukacji trwają końcowe prace ekspertów nad wprowadzeniem reformy oświaty. Mimo, że czasu nie ma zbyt wiele, wciąż nie wiadomo, jak proponowane zmiany będą finansowane.

W Tychach postanowiono nie czekać na wytyczne i budżetowe pieniądze. Rozpoczęto przenoszenie sześcioletnich dzieci z przedszkoli do szkół jeszcze w ramach zerówek, które będą funkcjonowały do wejścia w życie reformy. Bo ta, zdaniem resortu oświaty jest przesądzona. I w szkołach w 2009 roku zmieniona zostanie tylko nazwa sali z zerówki na pierwszą klasę.

- Wydajemy na ten cel gminne pieniądze. Dzięki nim unowocześniamy szkoły, ale nie tylko. Inwestycje załatwiają jeszcze jedną ważną rzecz. W mieście przybywa potrzebnych miejsc w przedszkolach - mówi Dorota Gnacik, dyrektor Miejskiego Zarządu Oświaty w Tychach. 

Tymczasem ministerialne plany wobec najmłodszych na tym się nie kończą. - Będziemy przekonywać matki pięciolatków, żeby zdecydowały się na udział ich dzieci w rocznym przygotowaniu przedszkolnym poprzedzającym szkołę. Docelowo chcielibyśmy wprowadzić taki obowiązek - mówi Krystyna Szumilas, wiceminister edukacji.

Maciej Osuch, społeczny rzecznik praw ucznia uważa, że to nieporozumienie. - To tak jakby pięciolatka wysłać do zerówki. Wciąganie dzieci w niedoskonały system edukacyjny, na który narzeka się od lat, mija się z celem. Szkoły trzeba najpierw przebudować. Dotyczy to nie tylko sali klasowej, ale również szatni, świetlicy, łazienki, nie zapominając przy tym wszystkim o uczniach niepełnosprawnych - mówi Osuch.

Nasze szkoły nie są przystosowane do przyjęcia tak małych dzieci - uważa dr Katarzyna Krasoń, dyrektor Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

Większość gmin ostrożnie przyjmuje zapowiedzi związane z reformą zmierzającą do obniżenia wieku szkolnego, dlatego nie spieszą się z wprowadzaniem dzieci pomiędzy uczniów. W Katowicach jest na przykład tylko jedna zerówka w szkole. W Tarnowskich Górach nie ma żadnej.

Tymczasem już za rok wszystkie sześciolatki mają pójść obowiązkowo do szkoły, a pięciolatki do przedszkola, żeby zaliczyć roczne przygotowanie. Na razie rodzice dzieci mają wybór pomiędzy zerówką w szkole lub w przedszkolu, w zależności od organizacji nauczania w gminie.

Cały artykuł można przeczytać:

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/825688.html





Rusza tyskie e-przedszkole

29.02.2008

Już jutro zaczną się zapisy do tyskich przedszkoli. Będą nietypowe - w systemie elektronicznej rezerwacji.

Na tak nowoczesne rozwiązanie Tychy zdecydowały się jako bodaj pierwsze w regionie. Choć Zabrze już przymierza się do tego systemu. Niewykluczone, że ruszy jeszcze w tym roku, bo w tym mieście rekrutacja do przedszkoli zaczyna się 1 kwietnia. W Tychach ludzie przypuszczą szturm na przedszkola już 1 marca.

W słowie "szturm" nie ma żadnej przesady, bo miejsc w przedszkolach brakuje. Widać to najlepiej na przykadzie niepublicznych przedszkoli. One żadnego: ani tradycyjnego, ani elektronicznego naboru, prowadzić nie będą.

- Ja mam już kolejkę na trzy lata - mówi Maria Baar, dyrektor Niepublicznego Przedszkola im. Kubusia Puchatka w Tychach. Podobnie mówi Elżbieta Michulec, dyrektor Artystycznego Przedszkola Niepublicznego "Promyk" w Ty-chach: - U nas trwają w tej chwili zapisy na rok 2009 i 2010. Na rok szkolny 2008/2009 mamy już komplet plus listę rezerwową, na której jest około 30 nazwisk.

Jednak przedszkola publiczne nie mogą prowadzić rezerwacji na lata następne. Dzięki e-zapisom łatwiej będzie znaleźć miejsce w placówce.

Nowego systemu, jak każdej nowości, dyrektorzy przedszkoli trochę się obawiają. Cieszą się jedynie z tego, że przy tej okazji wprowadzono ograniczenia liczby placówek, do jakich można dzieci zapisywać.

Więcej na ten tema można przeczytać tutaj: http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/823896.html



Z osiedla „T” w cały świat

22.02.2008

Cały świat mógł w niedzielę zobaczyć kościół bł. Karoliny. Polacy rozsiani po różnych kontynentach usłyszeli, że proboszcz tej parafii, ks. Józef Szklorz, patrzy na człowieka całościowo, ze wszystkimi jego potrzebami: nie tylko tymi duchowymi, ale i sportowymi, kulturalnymi, towarzyskimi...

Ich zaspokojeniu służą przykościelne boiska, sale rozmaitych gier, siłownia, grota solna, świetlica środowiskowa, biblioteka, nowy Dom Parafialny - miejsce spotkań i rozwijania różnych zainteresowań. Korzystają z tych dóbr dzieci i młodzież oraz wszyscy, którym doskwierają samotność i nadmiar czasu. Szczególną uwagę ksiądz Szklorz przywiązuje do biednych. Jego opieka nad dziećmi z najuboższych rodzin trwa już 18 lat. Zaczęła się, gdy był wikarym w parafii św. Krzysztofa.

O tym, dlaczego to robi, powiedział - choć niebezpośrednio - w swojej transmitowanej na cały świat homilii na temat Przemienienia Pańskiego, gdzie nawiązał do obrazu Rafaela. Obrazu, na którym jest m.in. uczeń Chrystusa wskazujący na Mistrza i chorego chłopca. Ten gest - jak mówił ksiądz - ma przypominać, że powołaniem chrześcijanina jest dostrzegać wokół siebie chorych oraz biednych i pomagać im.

Więcej na ten temat na stronie:

http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/821188.html






Jak rozładować komunikacyjne korki w regionie?

19.02.2008

Górnośląski Związek Metropolitalny, w którego skład wchodzi 14 największych miast województwa śląskiego wystąpił do Ministerstwa Transportu z wnioskiem o dofinansowanie modernizacji infrastruktury tramwajowej i trolejbusowej w Aglomeracji Śląskiej na kwotę 120 milionów euro. Drugie tyle dołożyć chcą gminy. Pieniądze te mają pochodzić z puli 600 milionów euro przeznaczonych przez rząd dla miast-organizatorów piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 roku. Jeśli UEFA w marcu jednak uzna, że Stadion Śląski w Chorzowie nie będzie jedną z aren Euro 2012, możemy pożegnać się z tymi pieniędzmi.

Powstały we wrześniu ub. roku Górnośląski Związek Metropolitalny (GZM) jest namiastką zapowiadanej ustawy aglomeracyjnej. Dobrowolnie tworzy go 14 miast na prawach powiatów grodzkich - od Dąbrowy Górniczej po Gliwice. Po raz pierwszy jest też dla rządu poważnym, ponadlokalnym partnerem w woj. śląskim.

- Rząd w swoich pismach postrzega nas po raz pierwszy jako integralną całość i traktuje po partnersku- mówi Krzysztof Krzemiński z GZM.

Projekt przygotowany wspólnie przez Tramwaje Śląskie, KZK GOP i Urząd Miasta w Tychach jest pierwszym, prawdziwym testem sensu i skuteczności działań GZM-u. Jeśli się powiedzie, prezydenci śląskich miast, którzy niechętnie spoglądają na prace nad ustawą aglomeracyjną będą mogli powiedzieć: proszę bardzo, świetnie radzimy sobie bez ustawy i osiągamy doskonałe efekty.

Cały artykuł można przeczytać na stronie: http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/820032.html





Rozkopane ulice

01.02.2008

Budowa kanalizacji postępuje zgodnie z planem. Wiąże się to, niestety, z utrudnieniami w ruchu, także w mieście. Do 10 lutego trzeba się z nimi liczyć na ulicy Nowokościelnej. Najbardziej rozkopane są oczywiście dzielnice obrzeżne: Czułów, Zwierzyniec i Jaroszowice.

W najbliższych dniach w Czułowie prace prowadzone będą na ulicach Grabowej (oraz bocznej od niej), Katowickiej, Klonowej, Modrzewiowej, Piaskowej, Świerkowej (oraz bocznej od niej) i Szafirków. W Zwierzyńcu na czas do 10 lutego przypadają prace na ulicach Brzoskwiniowej, Cisów, Jałowcowej i Zwierzynieckiej. Ulica Wiosenna ma być skończona do 3 lutego. W Jaroszowicach trzeba być przygotowanym na utrudnienia na ulicy Miłej oraz w okolicach Pogodnej i Kościelnej.

W planach na czas od 4 do 10 lutego pojawia się dzielnica Zawiść. Tam budowa kanalizacji rozpocznie się od ulicy Olchowej.

Więcej można przeczytać:

http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/813841.html






Piąta rocznica tragedii pod Rysami stała się lekcją o bezpieczeństwie w górach

01.02.2008

Do Tatr dorasta się całymi latami. Jeśli zdobędzie się je już w liceum, to co potem? Mont Blanc? Mount Everest? Nie skracajmy sobie tej górskiej przygody - powiedział Paweł Skawiński, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego, podczas dnia pod hasłem "Bezpieczne góry", jaki odbył się w "Kruczku" we wtorek, w piątą rocznicę lawiny, która pogrzebała sześcioro uczniów tej szkoły, starszego brata jednego z nich oraz jednego z opiekunów.

Cała szkoła - 648 licealistów - wzięła udział w spotkaniach ze Służbą Parku Narodowego, TOPR-owcami oraz dwoma wytrawnymi alpinistami: Michałem Kochańczykiem i Wacławem Sonolskim. Każde było inne, ale wszystkie sprowadzały się do jednego: uświadomienia niebezpieczeństwa, jakie w górach czyha na lekkomyślnych turystów.

- W lesie jest jeszcze w miarę bezpiecznie, ale już poza jego granicą zagrożenie lawinowe jest bardzo realne, nawet przy tzw. drugim stopniu zagrożenia - mówił dyrektor Skawiński. - Najrzadziej do nieszczęścia dochodzi przy czwartym i piątym stopniu, najczęściej przy drugim i trzecim, bo wtedy wydaje się, że prawdziwe niebezpieczeństwo jest jeszcze daleko.

- A w określonych warunkach lawiny mogą jednak zejść nawet przy I stopniu zagrożenia - tłumaczył Adam Marasek, zastępca naczelnika Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

cały artykuł można przeczytać tutaj.



Radio eM [ 2008-01-31 16:51:55 ] 
Karnawał Języka Polskiego w Tychach

Lekcja matematyki po staropolsku, warsztaty dziennikarskie oraz debata o języku smsów i maili czyli polszczyzna od najdawniejszej po najnowszą. To wszystko w planach Karnawału Języka Polskiego, który dziś rozpoczął się w Zespole Szkół im. Gustawa Morcinka w Tychach.
Tegoroczny karnawał jest już drugim zorganizowanym przez szkołę. W ubiegłym roku impreza została wyróżniona medalem senackim Roku Języka Polskiego.

(j.r.)




Pięć lat od tragicznego w skutkach zejścia lawiny z Rysów.

28.01.2008

Dziś o 10.45 nad Czarnym Stawem w Zakopanem zostanie odprawiona msza. Dokładnie pięć lat temu, 28 stycznia 2003, o tej właśnie godzinie z Rysów zeszła lawina, która porwała ośmioro młodych tyszan. Druga msza w ich intencji rozpocznie się także dzisiaj o godz. 13 w tyskim kościele Świętej Rodziny.

Jutro w LO im. Kruczkowskiego, którego uczniami było sześć ofiar tej tragedii, zamiast zwykłych lekcji będzie Dzień "Bezpieczne Góry". Program przygotowany przez dyrekcję szkoły i Fundację Ulisses wypełnią rozmowy, filmy i konkursy o bezpieczeństwie w górach. Swój udział zapowiedzieli m.in. TOPR-owcy z naczelnikiem Janem Krzysztofem, który kierował akcją poszukiwania zasypanych tyszan, oraz przedstawiciele Tatrzańskiego Parku Narodowego. Całości dopełni wystawa fotograficzna przygotowana z inicjatywy Andrzeja Matyśkiewicza, któremu lawina zabrała dwóch synów, oraz Klaudii Zbiegień, żony zmarłego opiekuna grupy.

Ekspozycja powstała na trzecią rocznicę śmierci młodych miłośników gór. Wtedy po raz pierwszy pokazane zostały zdjęcia, jakie przed zejściem lawiny zdążył zrobić 18-letni Artur Rygulski. Cztery miesiące aparat przeleżał wraz z ciałem chłopca na dnie Czarnego Stawu.

Na jutrzejszej wystawie z tych zdjęć będzie tylko kilka. Rodzice dopełnili ją fotografiami gór, kartką z prowadzonej od roku 1909 roku kroniki wypadków w Tatrach (jest to okres od 28 stycznia do 17 czerwca 2003, kiedy znaleziono ciało ostatniej uczestniczki tej wyprawy), mapką Czarnego Stawu i okolic z zaznaczonym miejscem znalezienia każdej z ofiar lawiny...

Nie chcą już rozpamiętywania szczegółów tego, co się wydarzyło. Nie chcą wieczorów wspomnień. Po tych pięciu latach mają co innego do powiedzenia.

28 stycznia 2003 - jak czytamy we wprowadzeniu do wystawy - rozpoczęła się ich własna podróż na górę, żeby zrozumieć zarówno to, co się stało, jak i to, co ich bliskich pchało na ten szczyt. Bo stojąc u podnóża góry, nie rozumieli nic. Podróż otwierała im oczy, podsuwała odpowiedzi na nękające pytania.

"Nie doszliśmy jeszcze na szczyt naszej góry, ale kierując się obowiązującą zasadą, że nim ruszysz do wyżej położonego obozu, musisz zostawić zaopatrzenie dla innych i dzielić się zdobytą podczas wspinaczki wiedzą, będziemy próbować to robić wciąż i wciąż. Chcemy pokazać to, co sami zobaczyliśmy, czego się nauczyliśmy: że góry są piękne, ale i groźne; że zagrożenia są poważne, ale można ich uniknąć" - piszą we wstępie.

I to jest ich cel na kolejne rocznice. Chcą co roku pokazywać swoją wystawę, za każdym razem nieco zmienioną, stosownie do zmian, jakie z biegiem czasu zachodzą w nich samych. I chcą mówić o pięknie gór, które tak mocno pokochali ich bliscy, ale i o niebezpieczeństwie, jakie tam czyha.

- Nie straszymy górami. Nawet nie przestrzegamy. Chcemy tylko, by ludzie chodzili po nich rozsądnie - mówi Klaudia Zbiegień.

Śmierć ośmiorga młodych ludzi, połączonych wspólną pasją, bardzo zbliżyła do siebie ich rodziny. Trzymają się razem.

- Jesteśmy jak rodzina. Może to nie najlepsze porównanie, ale czujemy się trochę jak taka rodzina katyńska, zjednoczona wspólnym cierpieniem - mówi Klaudia Zbiegień.

- Razem jest nam łatwiej - dodaje Wioletta Lenartowicz, która straciła jedynego syna. - Nie wiem, jak indywidualnie można przeżyć śmierć dziecka. Nie chcę jednak myśleć o tym, co się stało jak o tragedii. Wolę myśleć, że ci, co odeszli, byli wybrani jako inni, zbyt delikatni, nieprzystający do tego świata. Dlatego musieli odejść. Mój Szymon był niesłychanie wrażliwy. Patrząc na ten dzisiejszy wyścig szczurów, obawiam się, że byłoby mu trudno żyć w takim świecie. Pocieszam się, że jest mu lepiej, niż byłoby tu. I tego się trzymam. Inne pocieszenie znajduję w słowach jednego z TOPR-owców, który mi powiedział, że zginąć w górach, dla kogoś, kto kochał góry, to piękna śmierć. A do tego wszystkiego, wbrew przygotowywaniu nas na to, że możemy swoich dzieci nie rozpoznać, bo będą tak zmasakrowane, mój Szymon wyglądał, jakby spał. Wyglądał pięknie. Jestem pewna, że nie cierpiał, a to dla matki bardzo ważne. To też jakaś ulga.

Rodziny zmarłych myślą o tablicy pamiątkowej, podobnej do tej, która w pierwszą rocznicę została odsłonięta w LO im. Kruczkowskiego. Są tam m.in. słowa Stanisława Bugajskiego: "Daj nam wiarę w mrok i świt, daj hart tatrzańskich skał" oraz nazwiska wszystkich ofiar lawiny.

Chcieli umieścić ją nad Czarnym Stawem, ale nie dostali na to zgody. Dziś myślą, że może i dobrze, bo przecież to miejsce naznaczone jest śmiercią niejednego miłośnika gór.

- Umieścimy naszą tablicę albo na Osterwie, po słowackiej stronie, albo na Wiktorówkach - mówi Klaudia Zbiegień.

Cały artykuł można przeczytać tutaj:

http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/812517.html





Egzamin z życia

25.01.2008

Minęła siedemnasta. W jednym z mieszkań przy Ejsmonda kobieta i dwie dziewczyny pochylają się nad zadaniem. To ma być referat o Wikingach. Wiele matek pomaga swoim córkom w odrabianiu zadań domowych, więc nie byłoby w tym nic dziwnego. Ale ta kobieta nie jest matką tych dziewcząt. One zresztą nie są siostrami, choć wspólnie mieszkają tutaj od kilku lat. W drugim pokoju - trzy inne dziewczęta, zajęte swoimi sprawami. To jedno z kilku mieszkań usamodzielniających, na jakie rozpadł się dawny dom dziecka. Mieszkanie na Ejsmonda było pierwszym. Cztery lata temu wprowadziła się tu Sylwia ze starszymi koleżankami. Każda już poszła swoją drogą. Jedna wyjechała do pracy do Grecji, druga wyszła za mąż, trzecia przeprowadziła się do innego miasta...

Sylwia uczy się w technikum. Ma świetne wyniki. Została nawet stypendystką "Przyjaciółki". Za te pieniądze zafundowała sobie podróż do Anglii do siostry. Jest zadowolona, że tu trafiła.

- Nie wiem, co by było ze mną, gdybym się tu nie znalazła - wyznaje. - Może jak brat wylądowałabym w zakładzie karnym...

Mieszkanie przy Ejsmonda dobrze wpłynęło też na Ewę, która przyszła tu ze średnią 2,0, a dzisiaj ma same czwórki i piątki. Odkryła nawet przyjemność w nauce. Interesuje ją psychologia. W przyszłości chciałaby pracować z dziećmi z ośrodków opiekuńczych.

- Bo wiem, co one czują - mówi. - Będę umiała je zrozumieć.

Na razie pasjami uczy się włoskiego, żeby... nie stracić kontaktu z bratem, którego adoptowała włoska rodzina.

- On ma dopiero 11 lat, w przyszłości może mu łatwiej przychodzić wyrażanie się po włosku niż po polsku - tłumaczy.

Mieszkanie to nie dom dziecka. Na całe popołudnie przychodzi pani, która jest jak mama. Wszędzie jej pełno, wszędzie zajrzy, ale i pomoże, porozmawia, doradzi.
Cały artykuł można przeczytać na stronie:
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/811038.html




Szkolne sklepiki bez słodyczy

25.01.2008

Zakaz sprzedaży w szkołach chipsów, wyrobów czekoladopodobnych oraz sztucznie barwionych napojów - tego chce tyska radna Urszula Paździorek-Pawlik. W zamian proponuje, aby dzieci mogły kupować w szkołach tylko jogurty, serki, kanapki, serki i owoce.

Aleksandra Cieślik, rzeczniczka urzędu miasta twierdzi, że władze sprzyjają pomysłowi. Dlatego już od poniedziałku, w pierwszym dniu po feriach, rozpoczną się dyskusje z uczniami oraz rodzicami.

Pierwsze plotki o planowanym zakazie pojawiły się w czasie ferii. Rodzice podzielili się na przeciwników i zwolenników, z przewagą tych pierwszych. Do dyskusji przyłączyły się również babcie. - To już przesada. Nie zgadzam się, żeby ktoś moim wnukom zakazywał jedzenia słodyczy - mówi oburzona Wiesława Szczyrba.

Przeciwnicy twierdzą, że jeśli radni przyjmą uchwałę, zostanie ona przez nich odczytana jako ograniczenie praw obywatelskich. Są też przekonani, że taki zakaz jest pozbawiony sensu, ponieważ batoniki można kupić wszędzie.

- Zakazany owoc zawsze lepiej smakuje, dlatego powinniśmy dzieci uświadamiać, zamiast ograniczać asortyment w szkolnych sklepikach %07- uważa Dorota Chrobaszczyk

Wnuczka Franciszka Milczarczyka uczy się w liceum. Dziadek nieraz przyglądał się przekąskom, jakie kupowała, dlatego nie rozumie oburzenia rodziców. - Wiele krajów bije na alarm z powodu otyłości dzieci i dorosłych. To jest poważny problem. Taki zakaz nikomu nie zaszkodzi - dodaje.

Tego samego zdania jest Nadia Kuczowicz, matka dwójki dzieci. - To prawda, że dziecko może sobie kupić chipsy rano poza szkołą, ale potem jest w niej przez kilka godzin i będzie zmuszone wydać kieszonkowe na smaczną kanapkę - tłumaczy Kuczowicz.

Dzieci Nadii Kuczowicz, Kamil i Agnieszka nie ukrywają, że sięgają po coca-colę i różne czekoladki, choć mama im na to za często nie pozwala. - Czasami nas do tego ciągnie - mówią uczniowie szkoły podstawowej.

Pomysłodawczyni ograniczenia dzieciom dostępu do niektórych produktów jest lekarzem oraz radną w komisji zdrowia publicznego. Zdaje sobie również sprawę, że pomysł może się wydawać kontrowersyjny. - To co dzieci robią w domu z przyzwolenia rodziców to zupełnie inna sprawa, ale jako gmina możemy mieć wpływ na promowanie zdrowego żywienia w szkołach. Jeśli uczeń zamiast chipsów sięgnie po owoce, to będzie spory sukces - wyjaśnia radna.

Dyrektorzy szkół na razie podchodzą do pomysłu ostrożnie. Twierdzą, że jeśli regulacje wejdą w życie, to wprowadzą zakaz, bo nie będą mieli innego wyjścia.

Tylko w Szkole Podstawowej nr 1 nie obawiają się zmian. - Kiedy półtora roku temu zniknęły chipsy i coca-cola, żadnych głosów sprzeciwu nie było - mówi Krzysztof Juranek, dyrektor podstawówki.

Jego wątpliwości budzi jedynie zakaz sprzedaży wyrobów czekoladopodobnych. - Nie sądzę, żeby były aż tak szkodliwe, dlatego bym ich nie zakazał. Dzieci je przecież lubią, bo dodają im energii - twierdzi Juranek.

A co na to lekarze? Iwona Dorda, dyrektor Wojewódzkiej Przychodni Stomatologicznej uważa, że słodycze nie są zdrowe w dużych ilościach, ale przy zachowaniu reżimu higieny, można uchronić zęby przed próchnicą. - Czyścić dwa razy dziennie i stosować płukanki fluorowe. To powinno wystarczyć - uważa Dorda.

Więcej na ten temat można przeczytać na stronie:

http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/811713.html

 

Szkoły jak spod igły

11.01.2008

Ponad 8 mln zł kosztował remont Zespołu Szkół Sportowych na os. D. Ale efekt robi wrażenie. Budynek szkoły został ocieplony i pomalowany, szkolny basen - zmodernizowany.

W ramach termomodernizacji styropianem ocieplone zostały wszystkie ściany zewnętrzne oraz stropodachy, wymieniono okna, instalację c. o. wraz z kaloryferami, rozbudowano węzeł cieplny m.in. dla podgrzewania wody w basenie. Wyremontowano łazienki i ubikacje, posadzki, schody wejściowe i ewakuacyjne.

Basen ma wyremontowaną nieckę i halę wraz z widownią, zmodernizowane natryski, szatnie...

 

Więcej na tan temat można przeczytać tutaj:

http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/806743.html

 


Rozmowa z Michałem Gramatyką, przewodniczącym Rady Miejskiej w Tychach

11.01.2008

Polska Dziennik Zachodni: Miasta, którym wojewodowie unieważnili niedawne uchwały o zakazie używania torebek foliowych, szykują się do starań, by taki zakaz był wprowadzony ustawą. Potrzeba jednak 100 tysięcy podpisów. Czy to oznacza, że czeka nas akcja ich zbierania?

Michał Gramatyka: Trochę za wcześnie o tym mówić. Najpierw chciałbym przedstawić tę sprawę radnym podczas sesji Rady Miejskiej. Nie ukrywam jednak, że z takim pomysłem zwrócił się do mnie przewodniczący łódzkiej Rady Miejskiej, Krzysztof Piątkowski. Mnie osobiście bardzo się podoba i będę starał się radnych zachęcić do niego. Mam nadzieję, że radni podzielą moje zdanie.

PDZ: Czy zatem czeka nas akcja zbierania podpisów?

MG: Jeśli radni będą za, to tak.

PDZ: W jaki sposób będzie się to odbywać?

MG: O stronie organizacyjnej pomyślimy w stosownym czasie. Na pewno zrobimy wszystko, by informacja dotarła do jak najszerszej grupy tyszan.

PDZ: Czy warto aż tak walczyć z cienkimi foliami, skoro pozostaną inne plastikowe torby, które potrzebują jeszcze więcej czasu na rozłożenie się?

MG: W naszej uchwale jest mowa o wszystkich odpadach niebiodegradowalnych. Także o wszelkich innych torbach plastikowych.

 

Cały wywiad można przeczytać tutaj:
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/806746.html



Tyszanie wyzbywają się mieszkań wzdłuż najruchliwszych ulic

11.01.2008

Biznes opanował już wszystkie partery wzdłuż ulicy Grota-Roweckiego i stopniowo kieruje się w stronę alei Bielskiej.

Przy alei Niepodległości, między jedną a drugą ulicą, kilka kolejnych mieszkań stało się biurami.

- Bardzo nas to cieszy, bo to oznacza, że społeczeństwo staje się zamożniejsze. Miasto się ożywia. Przekształcaniu mieszkań na lokale usługowe jednak w żaden sposób nie pomagamy. Nie prowadzimy polityki umniejszania zasobów mieszkalnych. To się dzieje samo. Właściciele wyzbywają się mieszkań wzdłuż najruchliwszych ulic, a przedsiębiorcy je chętnie kupują - mówi Teresa Pajor, dyrektor Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych.

Te najruchliwsze ulice w Tychach to właśnie wspomniana Grota-Roweckiego oraz aleje Niepodległości i Bielska, które w sposób naturalny stają się centrum miasta. Mieszkanie w takich miejscach zawsze jest uciążliwe. Mieszkańcy łapią więc nadarzającą się okazję, by się przenieść gdzie indziej.

Przedsiębiorcy zaczynali skromnie: od zabudowywania klatek schodowych. Tam powstawały sklepy zegarmistrzowskie, kantory, sklepiki z bielizną lub biżuterią...

- W pierwszym mieszkaniu przy Grota-Roweckiego przekształconym na lokal usługowy powstała cukiernia Szirin - wspomina dyrektor Pajor.

Za tym poszły inne. W tej chwili najbardziej ekspansywne są banki. W centrum miasta kupują lokale wyjątkowo chętnie, a ludzie nie mniej chętnie bankom sprzedają. Rozrastają się tu też różnego rodzaju usługi.

 

Więcej na ten temat można przeczytać tutaj:

http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/806731.html




Ślubny boom 2008.01.04
Coraz więcej Ślązaków mówi sobie "tak" na ślubnym kobiercu. Wygląda na to, że po modzie na bycie singlem wróciła moda na małżeństwa.


Anna Sowa i Artur Jeżak 28 grudnia o godzinie 13 powiedzieli sobie "tak" w tyskim USC (fot. archiwum)
W ubiegłym roku w Katowicach ślub wzięło blisko dwa tysiące par, to aż o 300 więcej niż dwa lata temu. Rodzi się też więcej dzieci: w 2007 roku przybyło nam 4614 małych mieszkańców, a rok wcześniej 4124.
- To przejaw pozytywnych zmian. Małżeństwo i rodzina stają się odtrutką na lansowany w mediach styl życia, polegający na zabawie i uleganiu pokusom, którego najlepszym przykładem jest choćby Kuba Wojewódzki, wieczny Piotruś Pan - uważa zastępca kierownika USC w Katowicach, Mirosław Kańtor.

Po trzydziestce
Statystycznie ślub biorą osoby starsze niż jeszcze 10 lat temu. Polka wchodząca w związek małżeński ma zazwyczaj od 23 do 24 lat, a nie jak niegdyś 20 - 21. Jej partner jest dwa - trzy lata starszy. Coraz więcej jest też trzydziestolatków.
- Przeważają pary, w których mężczyzna jest starszy, w pojedynczych przypadkach nawet o 17 - 29 lat - mówi Jolanta Mucha, naczelnik USC w Tychach.
Pobierają się też wciąż ludzie bardzo młodzi, kończący 18 lat.

Ślub z Turkiem
Inna tendencja, która pogłębiła się po wejściu Polski do Unii Europejskiej, to rosnąca z roku na rok liczba małżeństw zawieranych z obcokrajowcami. - Obcokrajowcy to głównie mężczyźni, ostatnio mieliśmy kilku Amerykanów, Kanadyjczyka i Australijczyka, wszyscy lektorzy. Uczą w Polsce języków i postanowili zapuścić korzenie - mówi Mucha. Kobiety przywożą też sobie mężów zza granicy, gdzie wyjeżdżają do pracy i na wakacje. W ostatnich latach np. tyszanki wychodziły za Anglików, Irlandczyków, Włochów, Holendrów, Hiszpanów, Turków, Egipcjan, Chilijczyków, Marokańczyków, a nawet Japończyków. Pytały o śluby z obywatelami Brazylii, Pakistanu, Iranu, Tunezji, Grecji, Afganistanu, Algierii czy RPA. - Nie ma problemu. Trzeba tylko spełnić wymagane warunki w swoim kraju - zapewnia Mucha. Polacy z kolei żenią się najchętniej z paniami ze Wschodu.
Z liczbą małżeństw rośnie też, niestety, liczba rozwodów. - Zwłaszcza wśród par ze stażem do 14 lat, jak Tomasz Lis i Kinga Rusin - zauważa Mirosław Kańtor. - Za to nasz Kamil Durczok radzi sobie znakomicie. Sam mu ślubu udzielałem i w tym roku będą z Marianną obchodzili 13. rocznicę. Ładnie to wygląda - dodaje Kańtor.

Wioleta Niziołek
wioleta.niziolek@echomiasta.p


Rozmowa poranka w radiu eM
03.01.2008

Gościem red. Macieja Gramatyki był prezydent Tychów Andrzej Dziuba.
W programie Prezydent podsumował ubiegły rok oraz mówił o planach na 2008.
Całej audycji wysłuchać można tutaj.

 

Co nas czeka w roku 2008?

04.01.2008

Przed nami całe dwanaście miesięcy Nowego Roku. Wchodzimy w nie z nadziejami, jeśli nie wręcz z oczekiwaniami na kolejną falę unijnej hojności. Jeśli Bruksela sypnie groszem, znów będzie się działo...

- Z dużym optymizmem patrzę na Nowy Rok - powiedział prezydent Andrzej Dziuba. - To może być rok sukcesu. Poziom inwestycyjny jest wręcz rekordowy, nieporównywalny z żadnym innym. Wydatki sięgną prawie 700 mln zł. To jest kilka razy więcej niż do tej pory. Mam nawet pewne obawy, czy tymi samymi ludźmi zdołamy te pieniądze wydać. Ale jeśli nawet zrealizujemy ten budżet w 70 czy 80 procentach, to miasto będzie wyglądało zdecydowanie inaczej. Przede wszystkim powstanie hala sportowa, jakiej nigdy dotąd Tychy nie miały. Z końcem roku 2008 zbiegnie się zakończenie przebudowy lodowiska (dofinansowanej przez Ministerstwo Sportu kwotą 10 mln zł - red.). Na ten rok zaplanowana jest modernizacja placu Baczyńskiego. Projekt już jest gotów. Nie chcę mówić o szybkiej kolei, która nie do końca od nas zależy, ale jeśli uda się ją uruchomić zgodnie z planami, to na pewno będzie to niekwestionowany hit roku 2008. Poza tym w planach mamy wiele pomniejszych inwestycji, które też wpłyną na poprawę wizerunku miasta, jak kapitalne remonty przedszkoli nr 21 i 29, renowacja Zespołu Szkół nr 4 im. Groszkowskiego oraz szkoły muzycznej...

Henryk Borczyk, zastępca prezydenta ds. inwestycji, wspomina o mediatece, która miała być w zeszłym roku, ale w tym już na pewno, oraz o kilku ważnych projektach, jakie w ciągu tego roku powstaną jako gwarancja rychłego wykonania. Jednym z nich jest projekt poszerzenia ulicy Oświęcimskiej w Urbanowicach, której mieszkańcy grozili pod koniec roku zablokowaniem, jeśli miasto nie podejmie zdecydowanych kroków w kierunku zmniejszenia uciążliwości, jakie powoduje wzmożony ruch samochodów, zwłaszcza ciężarowych. Powstanie też projekt przebudowy skrzyżowania ulic Katowickiej, Oświęcimskiej i Mikołowskiej (przy browarze) z planem wybudowania tam estakady.
Więcej na ten temat można przeczytać tutaj:

Prawie dotrzymali słowa

04.01.2008
 

Budowa kanalizacji na obrzeżach Tychów już trwa. Najbardziej zaawansowane prace odbywają się w Czułowie, ale do roku 2010, zgodnie z planem, będzie po wszystkim. Są na tyskim rynku fontanny wraz z wydrami. Jest zapowiadany projekt przebudowy placu Baczyńskiego. Wszystko gotowe do przetargu na budowę mediateki w Zespole Szkół Municypalnych przy alei Piłsudskiego. Rondo na skrzyżowaniu Harcerskiej i Stoczniowców funkcjonuje. Stoi już Centrum Zarządzania Kryzysowego przy budynku Straży Pożarnej w Tychach. Trwa montaż urządzeń informatycznych. Przecięcie wstęgi - jeszcze w tym miesiącu.

 

Tychy wywiązały się z prawie wszystkich obietnic na rok 2007.

Niestety, nie udało się jedynie zdążyć z zakończeniem budowy hali sportowej w tym samym obiekcie przy alei Piłsudskiego, co planowana mediateka - mówi wiceprezydent Henryk Borczyk. - Trochę dlatego, że w trakcie roku zmieniły się pewne przepisy i woleliśmy na etapie budowy dostosować się do nich niż robić to później, po uwagach podczas odbioru. Zmiany dotyczyły norm wietrzono-śniegowych, które zaostrzono po tragedii w Chorzowie oraz przepisów odnośnie organizacji imprez masowych.
Więcej na ten temat można przeczytać tutaj:
 
 
Najładniej w Polsce piszą tyszanie 2007.12.19
Aleksandra Drabik i Szymon Noras z tyskiego Gimnazjum nr 3 to dwójka najładniej piszących gimnazjalistów w Polsce.

Aleksandra Drabik (z lewej) potrafi pisać najładniej w Polsce dzięki Wiesława Twaróg (fot. UM Tychy)
Twórcy Ogólnopolskiej Kampanii Ładnego Pisania zorganizowali konkurs ładnego pisania dla gimnazjalistów. Dzieci, w formie listu, opisywały najpiękniejszy dzień swojego życia. Jurorzy z ponad 4 tysięcy prac wybrali 5 najlepszych. W tej piątce znaleźli się Ola i Szymon. Są najlepsi, bo w szkole Wiesława Twaróg uczy ich kaligrafii. Rada Języka Polskiego doceniła to, co robi pani Wiesława, specjalnym dyplomem. Może się nim pochwalić tylko dwóch nauczycieli w Polsce.
- Mnie ładnie pisać nauczył mój tata, a poza tym kaligrafię miałam w szkole - mówi pani Wiesława. - Teraz, niestety, dzieci pozbawione są tej możliwości. Finał konkursu był dla nas okazją do wystąpienia z apelem do ministerstwa edukacji o zorganizowanie w szkołach, dla chętnych, zajęć z kaligrafii. Na moje zajęcia przychodzi 50 dzieciaków. Uwielbiają kaligrafowanie. To je odstresowuje. Nawet dzieci z dysgrafią i dyslekcją nauczyły się pięknie pisać. Mam 200 piór, piszących różną grubością i atramentami w różnych kolorach.
Zdaniem pani Wiesławy każdy z nas może pięknie pisać. Pod warunkiem, że długopis zastąpi piórem, będzie cierpliwy i przez kilka tygodni pouczy się kaligrafii. Poza dwójką młodych tyszan, którzy znaleźli się w czołówce, do finału konkursu dostał się także ich szkolny kolega - Mirosław Herba. Mistrzowie kaligrafii z Tychów dostali srebrno-złote pióra.

Tychy powstały jako niewielka osada rolnicza w pobliżu średniowiecznego szlaku handlowego łączącego Oświęcim z Mikołowem. Pierwszy raz wzmiankowane były w dokumentach historycznych z 1467 roku. W XVII wieku były jedną z najzamożniejszych wsi powiatu pszczyńskiego. Od 1629 roku funkcjonował tutaj Browar Książęcy, uprawiano chmiel i jęczmień, hodowano ryby, rozwijało się rzemiosło i przemysł. We wzniesionym w połowie XVII wieku przez Promniców pałacu działał samodzielny urząd leśny. Do połowy XIX wieku Tychy były własnością kolejnych panów feudalnych, stojących na czele tzw. pszczyńskiego państwa stanowego. W 1870 roku zbudowano pierwszą linię kolejową łączącą Tychy z Katowicami i Szopienicami.

To właśnie w Tychach w nocy z 16 na 17 sierpnia 1919 roku rozpoczęło się pierwsze Powstanie Śląskie zakończone opanowaniem wsi przez powstańców. Podczas Plebiscytu większość mieszkańców opowiedziała się za przynależnością do Polski. Wtedy to Tychy zaczęły się rozwijać i nabierać cech osady miejskiej. W okresie międzywojennym w ramach autonomicznego województwa śląskiego liczba ludności Tychów wzrosła do 11 tysięcy. W tym czasie powstały między innymi: szpital, remiza strażacka, poczta, szkoła, basen, kręgielnia oraz sieć sklepów i restauracji. 1 stycznia 1934 roku Tychy uzyskały prawa gminy miejskiej.

Działania wojenne 1939 roku nie spowodowały większych zniszczeń, ponieważ główne walki prowadzone były na odcinku Mikołów - Wyry. W czasie działań wojennych i na skutek eksterminacji zginęło ponad 500 mieszkańców miasta.

Początek powojennej historii miasta to 4 października 1950 roku kiedy to Prezydium Rządu podjęło decyzję o budowie Nowych Tychów. Rok później miasto otrzymało prawa miejskie. Pierwsze osiedle powstało według projektu Tadeusza Teodorowicza - Todorowskiego, a następne były dziełem Kazimierza Wejcherta i Hanny Adamczewskiej - Wejchert. Rozbudowa Tychów była efektem planów stworzenia zaplecza mieszkaniowego dla Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Tychy miały się stać pierwszym i największym miastem w systemie satelitów aglomeracji górnośląskiej. Miasto rozwijało się bardzo dynamicznie stając się miejscem lokalizacji szeregu ważnych inwestycji również przemysłowych, dzięki czemu zostało czymś więcej niż bazą noclegową: zyskało status samodzielnego ośrodka miejskiego.
ODWIEDZINY 15679 odwiedzający
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja